Dominika Cibulkova wygrywa turniej WTA Finals
Singapur kolejny raz gościł creme de la creme damskiego tenisa, w kończącym na najwyższym poziomie sezon tenisowy, turnieju mistrzyń. Tytułu nie obroniła Agnieszka Radwańska i co za tym idzie, w trzeciej edycji WTA Finals rozgrywanych w azjatyckim kraju mamy trzecią kolejną zwyciężczynie. Po niedawno skończonej imprezie, nikt nie ma wątpliwości, jakoby Słowaczka nie zasłużyła na miano nieoficjalnej mistrzyni świata.
Foto: ytimg.com
Halep ponownie kluczem układanki
Nie jeden tenisowy kibic, patrząc na drogę do zwycięstwa Dominiki Cibulkovej, miał deja vu z poprzedniego sezonu. Przegrane pierwsze dwa pojedynki, zły układ w grupie, rywalka w trzecim spotkaniu i zależność od ostatniego meczu dwóch innych zawodniczek. Nie ma wątpliwości – Agnieszka Radwańska przetarła szlaki dla tegorocznej triumfatorki. Kolejna zwyciężczyni turnieju mistrzyń wyszła ze swojej grupy wygrywając tylko jedno spotkanie. Ostatnie, w dwóch setach, przeciwko Simonie Halep. Coś nam to przypomina, prawda? Lecz nie jest to jeszcze koniec podobieństw. Słowaczka po zakończonym sukcesem swoim spotkaniu, musiała liczyć na korzystny wynik innego spotkania, w którym to Andżelika Kerber musiała zwyciężyć Madison Keys. I zrobiła to, czym wypuściła z drugiego miejsca w grupie swoją przyszłą pogromczynię. Z perspektywy czasu, Niemka mogłaby rzec o swoim trzecim zwycięstwie w grupie: niestety tak, ostatni mecz także wygrałam.
Kerber bez blasku
Pierwotnie, to właśnie Niemka polskiego pochodzenia miała wyciągnąć więcej lekcji z meczu grupowego, w którym po sporych męczarniach pokonała, jak się później okazało, swoją finałową rywalkę. Było jednak zupełnie inaczej. To właśnie popularna Doma przygotowała na to niedzielne spotkanie swoją najlepszą wersje i od pierwszej do ostatniej piłki, nie było wątpliwości, kto dominuje na korcie. Moment zawahania pojawił się w najbardziej przewidywalnym do tego momencie, podczas gdy na tablicy z wynikiem wyskoczyła informacja o serwowaniu po zwycięstwo w turnieju. Te problemy nietrwały jednak długo i wszystko zakończyło się happy endem. Dość powiedzieć, że filigranowa Słowaczka straciła swój serwis tylko raz, podczas gdy liderka rankingu robiła to trzykrotnie. Jeśli dołożymy do tego 6 podwójnych błędów i tylko 9 piłek wygranych po drugim serwisie, wynik będzie się wydawać coraz to mniej dziwny. Podsumowaniem tak koszmarnego występu mistrzyni tegorocznego Australian Open i US Open niech będzie, bagatela, liczba 23 niewymuszonych błędów. To, jak na standardy najlepszej tenisistki tego sezonu, jest po prostu katastrofą.
Foto: zenfs.com
Dwie inne twarze
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że zwycięstwo w turnieju mistrzyń jest największym osiągnięciem powszechnie lubianej Dominiki Cibulkovej. Z drugiej strony, nie ma również wątpliwości co do niesamowitego rozczarowania tym wynikiem Andżeliki Kerber. Ten sezon był dla niej nieprawdopodobny. Powiedzieć, iż był wręcz wymarzony, to jak nie powiedzieć nic. Zwieńczeniem tego roku miał być triumf w Singapurze i potwierdzenie wszystkiego, co zdarzyło się w tym roku. A zdarzyło się sporo, ponieważ tylko „jednym tchem” można wymienić wygrane dwa turnieje wielkoszlemowe, kolejno w Australii i USA. Finał Wimbledonu przegrany z Sereną Williams oraz srebro Olimpijskie. Pełna, wybiegana i sportowo wywalczona dominacja. To musi boleć, tym bardziej, jeśli w ostatnich pięciu bezpośrednich meczach ogrywasz swoją rywalkę bez większego wysiłku. To najlepszy przykład na nieprzewidywalność tego indywidualnego sportu.
Szału radości w słowackim obozie nie było końca. Jak przyznała sama bohaterka imprezy, nie mogła oczekiwać od turnieju nic więcej:
„W debiucie wygrałam największy turniej w karierze. Czego chcieć więcej?” – pytała.
Na koniec warto przypomnieć, że kwalifikacja Dominiki do głównego turnieju ważyła się do samego końca. Zapewniła sobie ten zaszczyt dopiero tydzień przed imprezą, wygrywając turniej w austriackim Linz.
Foto: reutersmedia.net
Rosjanki zwycięskie w drugiej próbie
Ekaterina Makarova i Elena Vesnina bez większych problemów wygrały deblowy turniej mistrzyń, pokonując w finale Safarovą oraz Mattek-Sands wynikiem 7/6(5) 6/3. Dla Rosjanek była to rehabilitacja za 2013 rok, w którym to z tej samej imprezy, rozgrywanej jednak w Istanbule, przywiozły jedynie drugą lokatę.
Przypomnijmy, że system rozgrywek deblowych został przemieniony i wszystkie 8 par zaczęło swoją rywalizacje od razu w fazie ćwierćfinałów. To oznaczało brak możliwości potknięcia i pozwolenia sobie na odrobinę luzu oraz kalkulacji, jak to miało miejsce podczas rozgrywania standardowych grup. W 1/4 turnieju, Rosyjska para pokonała w trzech setach Shvedovą i Babos, natomiast awans do finału zapewniła sobie ogrywając w dwóch partiach francuskie tenisistki Carolinę Garcię i Kristinę Mladenovic.
Komentarze(0)
Komentarze obsługiwane przezCComment