Grand Prix Malezji
We wczorajszej zapowiedzi Grand Prix Malezji zastrzegliśmy sobie małą szansę na nieprzewidziane sytuacje na torze. Kursy jednoznacznie wskazywały na triumf Lewisa Hamiltona. Dotychczasowe jazdy podczas tego weekendu na torze Sepang też na to wskazywały. Sporty motorowe jednak bywają przewrotne i nie zawsze da się wszystko przewidzieć. Po raz kolejny tego typu scenariusz zobaczyliśmy niedzielnego poranka.
Foto: video.skysports.com
Wszystko zaczęło się od awarii w bolidzie Felipe Massy, który jeszcze na polach startowych zgłosił awarię przepustnicy i musiał wystartować z pit lane. Po zajęciu odpowiednich pozycji na starcie zgasły w końcu czerwone światła i kierowcy ruszyli ostro z miejsc. Pierwszy zakręt przyniósł już olbrzymie emocje. Sebastian Vettel próbując wcisnąć się przed Nico Rosberga zawadził o jego bolid i urwał przednie lewe koło! Ponadto w początkowej fazie wyścigu zniweczył plany kierowcy Mercedesa, Nico spadł na sam koniec stawki po kontakcie z Vettelem.
Kolejne okrążenia mijały, a kibice mogli się emocjonować głównie przebijaniem się przez stawkę Fernando Alonso. Hiszpan, który po przyjęciu aż 45 miejsc kary na starcie startował z samego końca przebijał się systematycznie do przodu. Straty odrabiał także Nico Rosberg. Ale w manewrach Rosberga nie było nawet nutki emocji, maszyna Mercedesa jest bowiem o klasę lepsza od rywali zasiadających w Manorze, Renault czy Sauberze. O jakiejkolwiek walce na torze więc mowy nie było.
Foto: thisisf1.com
Wyścig powoli zmierzał w decydującą fazę. Do mety pozostawało około 20 okrążeń, a na torze liderem pozostawał bezsprzecznie Lewis Hamilton. Za jego plecami za to wywiązała się walka pomiędzy kierowcami Red Bulla, Daniel Ricciardo był wściekle atakowany przez Maxa Verstappena. Fani F1 pamiętający poprzednie lata w wykonaniu Red Bulla wieszczyli kolejną akcję w stylu „Multi 33”. Dla niewtajemniczonych powiedzmy, że chodzi o przepuszczenie szybszego kierowcy, a w tamtym czasie to Max jechał na szybszych oponach i miał gonić Hamiltona… Nikt jednak nie przypuszczał tego co nastąpi za moment.
Foto: video.skysports.com
Mający prawie 20 sekund przewagi nad kolejnym kierowcą w stawce Lewis Hamilton nagle stanął w płomieniach! Bolid Mercedesa odmówił posłuszeństwa, awaria jednostki spalinowej i Brytyjczyk zmuszony był zaparkować swój bolid na poboczu, dla niego rywalizacja się skończyła. A na czele znalazła się dwójka kierowców Red Bulla, która szybko zjechała do boksów po świeże opony. W miedzy czasie kiedy trwała walka o zwycięstwo (choć nieco naciągana, bo Ricciardo od początku utrzymywał przewagę) doszło do groźnego manewru Rosberga na Raikkonenie. Niemiec wcisnął się od wewnętrznej w jednym z zakrętów i uderzył w bolid Scuderia Ferrari. Sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości, winny był Niemiec, który otrzymał karę 10 sekund jaka miała zostać doliczona do jego ostatecznego rezultatu. Nico zatem musiał przyspieszyć i walczyć z czasem.
Foto: f1fanatic.co.uk
Ostatecznie Rosbergowi udało się na torze wypracować ponad 12 sekund przewagi nad Finem co oznaczało 3 miejsce dla Rosberga.
Na czele nic się nie zmieniło i wygrał Daniel Ricciardo. Australijczykowi można by zadedykować w tym miejscu piosenkę zespołu Akcent „Los chce ze mną grać w pokera, raz mi daje raz zabiera”. Nie sposób nie zgodzić się, że Ricciardo zyskał na pechu Hamiltona. Ale od razu wszyscy fani Formuły 1 przypomnieli sobie sytuację z GP Monaco kiedy to Ricciardo jechał po wydawało się pewny triumf, lecz jego mechanicy fatalnie zachowali się w alei serwisowej pozbawiając Australijczyka zwycięstwa. Można w to wierzyć lub nie, ale karma wróciła. Ricciardo po raz pierwszy w tym sezonie i czwarty w karierze wygrał wyścig F1. Radość była ogromna. Ricciardo to kierowca, którego nie da się nie lubić. Zaraża swoim uśmiechem i radością. Podczas jednego z Grand Prix okazywał radość w sposób bardzo specyficzny, pił szampana ze swojego buta! Wtedy jednak powiedział, że kolejny taki raz nastąpi kiedy zwycięży w Grand Prix. Okazja przyszła szybciej niż przypuszczał i w Malezji była okazja do wzniesienia toastu ze specyficznego „kieliszka”. Cały szalony Daniel!
Foto: abc.net.au
Dublet dla Red Bulla stał się faktem. Na uwagę zasługuje wysoka pozycja Fernando Alonso, który przecież startował z samego końca stawki. A także warto wyróżnić Jolyona Palmera z Renault, dla którego 10 miejsce oznaczało pierwszy historyczny jeden punkcik w jego karierze. Jenson Button dla którego było to 300 Grand Prix w jego karierze zakończył ostatecznie wyścig na dziewiątym miejscu. Dwa bolidy McLarena Hondy w punktowanej dziesiątce to naprawdę dobry rezultat. Oto jak prezentują się dokładne oficjalne wyniki GP Malezji:
Foto: pbs.twimg.com
Wiele zmieniło się także w klasyfikacji generalnej. Po awarii w bolidzie Hamiltona jego strata do Nico Rosberga wzrosła aż do 23 punktów! Lewis zatem musi się sporo napocić by po raz trzeci z rzędu zostać mistrzem świata. Musiałby od następnego weekendu wygrywać każde Grand Prix i liczyć na słabsze rezultaty Niemca. Oto jak wygląda sytuacja w klasyfikacji generalnej:
Foto: pbs.twimg.com
Ciąg dalszy wielkich emocji z F1 już za tydzień. Wszyscy zostają jednak na kontynencie azjatyckim. Zmieniają tylko lokalizację. Z Malezji przeniosą się do Japonii na słynny tor Suzuka. Niestety z ostatnich lat znany przede wszystkim z powodu śmierci jaką poniósł tam Jules Bianchi. Prognozy pogody na weekend nie są optymistyczne, zapowiada się dużo deszczu! A to zwiastuje kolejne wielkie emocje!