Sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich trwa w najlepsze. Tuż po świętach Bożego Narodzenia tradycyjnie najlepszych skoczków na świecie czeka rywalizacja w niezwykle prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni. Tegoroczne zawody to będzie 65 edycja. Impreza rozgrywana jest od 1953 roku. Zawody zaliczane do klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni odbywają się na czterech obiektach. Początek ma miejsce w Oberstdorfie, następnie noworoczny konkurs w Garmisch-Partenkirchen, a potem przenosiny z Niemiec do Austrii by w Innsbrucku i Bischoshofen dokończyć zmagania. Zwycięzcą całego turnieju zostaje zawodnik, który na dystansie ośmiu skoków uzyska najwięcej punktów. Od sezonu 1996/97 Turniej Czterech Skoczni rozgrywany jest systemem KO. W pierwszej serii zawodnicy są dobrani w pary według klucza miejsc jakie zajęli podczas kwalifikacji. Zwycięzca skacze w parze z zawodnikiem, który zajął 50 miejsce, 2 z 49, 3 z 48 itd. Zwycięzcy par i pięciu przegranych z najwyższymi notami uzyskują awans do drugiej serii.
Foto: tvp.pl
Hannawald zgarnął pokera
Co roku obserwatorzy i eksperci zastanawiają się czy któryś z zawodników zdoła wygrać cztery konkursy. Ta sztuka w całej historii turnieju udała się jedynie Niemcowi Svenowi Hannawaldowi. Niemiec w sezonie 2001/02 ustrzelił tzw. pokera kompletując tryumfy na czterech skoczniach, a dodatkowym smaczkiem jest fakt, że wszystko miało miejsce podczas jubileuszowego 50 TCS. Wyczyn do dziś pozostaje bez precedensu. Bliscy osiągnięcia tego samego byli także Kasuyoshi Funaki, Janne Ahonen. Funaki po trzech wygranych z rzędu w Bischoshofen zajął dopiero 8 miejsce. Ahonen z kolei po tryumfach w trzech pierwszych zawodach w Bischoshofen był drugi!
Foto: tvp.pl
Polskie nadzieje
Sezon 2016/17 polscy skoczkowie zaczęli bardzo dobrze. Nowy trener tchnął w nich energię i osiągają znakomite wyniki. Maciek Kot i Kamil Stoch są w czołowej 10 Pucharu Świata. Tuż poza 10 znajdują się Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Skład desygnowany na turniej uzupełniają Klemens Murańka, Jan Ziobro i Stefan Hula. Polscy fani mieli jedną okazję cieszyć się z sukcesu polskiego skoczka. Adam Małysz w sezonie 2000/01 nie miał sobie równych. Od tamtej pory upłynęło wiele dni. Może w tym roku Kamil Stoch sprawi nam nie lada gratkę?