Lewis Hamilton wyjeżdża z Japonii jako niemal mistrz świata
Zeszłotygodniowe Grand Prix Malezji należało do Maxa Verstappena, nie wiele brakowało, a i w Japonii na torze Suzuka młody Holender zaskoczył całą stawkę w tym głównie Lewisa Hamiltona i w końcówce wyścigu go wyprzedził. Była na to szansa, niestety dublowani Felipe Massa i Fernando Alonso przyczynili się do tego iż do ataku kierowcy Red Bulla na Lewisa nie doszło. Massa i Alonso zignorowali niebieskie flagi i przeszkodzili walczącym o wygraną w Japonii kierowcą i do walki na torze nie doszło, a obu kierowców dzieliło naprawdę niewiele. Na usprawiedliwienie Massy i Alonso można dodać, że obaj walczyli o 10 miejsce, które w końcowej klasyfikacji daje zawsze 1 punkt, a dla McLarena to w tym sezonie nie częsta sprawa by znaleźli się w czołowej dziesiątce, za którą otrzymuje się punkty do klasyfikacji generalnej. Po wyścigu sędziowie zdecydowali ukarać reprymendą Alonso za ignorowanie niebieskich flag.
Wyścig od początku zaczął się bardzo źle dla Sebastiana Vettela, który po fatalnych weekendach w Singapurze i Malezji liczył, że zła karta się odwróci i wreszcie z Japonii wyjedzie w glorii zwycięzcy, bo Niemiec potrzebuje wygranych by gonić Hamiltona. Jednak pech trwa nadal, a Scuderia Ferrari ponownie nie dojechała do mety… Po dość dobrym starcie Vettel przez radio od razu zaczął narzekać na niedostatki mocy w swoim bolidzie. Na potwierdzenie tych słów widzieliśmy na ekranie telewizora jak kolejni kierowcy po prostu objeżdżali czerwony bolid z Maranello. W Singapurze przypomnijmy, że Vettel wraz z Raikkonenem i Verstappenem z powodu kolizji na pierwszym zakręcie wycofali się z wyścigu, a w Malezji Vettel startował z końca stawi i udało mu się przebić na czwartą lokatę, tym razem ukończył jazdę po 1 okrążeniu. Końca złej passy nie widać. Kimi Raikkonen jako drugi kierowca Ferrari ukończył wyścig na 5 miejscu, Fin ruszał z P10 z powodu kary za wymianę skrzyni biegów. W Ferrari humory kiepskie, Niemiecki kierowca niemal pogrzebał dzisiejszym startem i awarią swojego bolidu szanse na piąty w karierze tytuł Mistrza Świata. Klasyfikacja generalna wykazuje bowiem, że Lewis Hamilton po dzisiejszym zwycięstwie ma już 59 punktów przewagi, a do końca sezonu zostały jedynie cztery Grand Prix (USA, Meksyk, Brazylia, Abu Zhabi). Zatem jest to dystans punktowy nie do przeskoczenia. Spójrzmy na klasyfikacje kierowców:
Foto: twimg.com
Red Bull zasługuje na słowa uznania. Po przerwie wakacyjnej kierowcy tego zespołu punktują aż miło i są głównym konkurentem dla Mercedesa w walce o tryumfy. Dziś po raz kolejny Ricciardo i Verstappen obaj stanęli na podium.
Na słowa uznania zasługuje także zespół Force India, świetnie spisał się Esteban Ocon, który pokazuje jak wielkim talentem dysponuje. Perez dopominający się przez radio o możliwość wyprzedzenia swojego zespołowego kolegi jednak nie otrzymał zgody i zakończył wyścig za jego plecami. Brak zgody spowodowany licznymi kolizjami obu kierowców w tym sezonie na przestrzeni kilku wyścigów. Force India zminimalizował tym samym ryzyko jakie mogło wyniknąć z bezpośredniej walki na torze obu kierowców.
GP Japonii było ostatnim w tym sezonie dla Jolyona Palmera, Brytyjczyk żegna się z Renault, dla którego jeździł przeciętnie. Od GP USA w jego bolidzie zasiądzie już Carlos Sainz, który związał się przed kilkoma tygodniami umową ze stajnią francuską. Czy Sainz pokaże lepsze tempo niż Palmer? Nie ma w zasadzie argumentów by stwierdzić, że nie. Sainz jednak GP Japonii nie uzna do najlepszych i jego pożegnanie z Toro Rosso nie wypadło najlepiej bowiem hiszpański kierowca wypadł już na pierwszym zakręcie tuż po starcie.
Kolejne emocje z F1 już za dwa tygodnie, na torze w Austin w USA. Pory do śledzenia F1 będą znacznie dogodniejsze, bo z porannych przenosimy się na wieczorne. Wyścig w okolicach 21:00 znacznie bardziej korzystny dla europejskiego widza.